środa, 14 sierpnia 2019

"Szybcy i wściekli: Hoobs i Shaw


Tytuł: Szybcy i wściekli: Hoobs i Shaw
Reżyseria: David Leitch
Obsada: Dwayne Johnson, Jason Statham, Idris Elba, Vanessa Kirby
Gatunek: akcja
Premiera: 2 sierpnia 2019

Od jakiegoś czasu znów mam z kim pójść do kina. Nie sprawia mi przyjemności chodzenie samej, zresztą zazwyczaj wtedy wybieram seans w domu przed komputerem. A tak przynajmniej mam jakiś obraz tego, co w kinach dopiero będzie. Tak trafiliśmy na trailer kolejnego filmu spod znaku „Szybkich i wściekłych”. Nie jest to kino wysokich lotów, ale nie o to chodziło, kiedy podjęliśmy jednoznaczną decyzję, że idziemy. Kupując bilety, nadal byliśmy wręcz przekonani, że czeka nas świetna komedia.
I „Hoobs i Shaw” są komedią. Przede wszystkim kinem akcji, ale potraktować to jak komedię i człowiek bawi się dużo lepiej, przyglądając się, jak dwóch agentów różnych agencji z przerośniętym ego próbuje uratować świat po swojemu, po czym łączą siły, niszcząc wszystko na swojej drodze i wychodząc z pozornie beznadziejnej sytuacji obronną ręką. Bo zawsze może być przecież gorzej, a wszystkie te pościgi i wybuchy są po prostu efektowne.
Tego nie mogę odmówić. Użyta przez bohaterów technologia, dynamika akcji, sceny walki – wszystko to jest doprecyzowane i patrzy się na to bardzo dobrze. Przyznam szczerze, że na początku odniosłam wrażenie, że nawet pomyliliśmy sale kinowe i trafiliśmy na kolejny film o Bondzie czy innym superbohaterze, który musi uratować świat przed zagładą. Ale nie, to byli Hoobs i Shaw. Za mało też, jak na mój gust, było szybkich, pięknych samochodów. To przecież znak rozpoznawczy „Szybkich i wściekłych”, więc dla mnie trochę nieporozumieniem było sygnowanie tego filmu tą marką. Fajnie, że panowie dostali swoje pięć minut bez asystowania Vin Diesela i pozostałych z głównej ekipy, ale mnie czegoś brakowało.
Nie oznacza to, że nie bawiłam się dobrze. Szkolne przepychanki pomiędzy parą głównych bohaterów, którzy wręcz ociekają testosteronem i w każdej niemal sytuacji twierdzą, że sami poradzą sobie doskonale, w połączeniu z akcją pędzącą na łeb, na szyję to całkiem niezła lekka rozrywka. Do tego film jest ciepły i wprost mówiący: „Co by nie było, rodzina ci zawsze pomoże. Czasami najpierw sprzeda kopa, ale pomoże”. Relacje rodzinne bowiem, choć skomplikowane, grają tu główną rolę obok ratowania świata przed zabójczym wirusem. To zresztą od początku w „Szybkich i wściekłych” było bardzo ważne, już w pierwszej części Dominic Toretto bardzo dbał o najbliższych. Dzięki temu bohaterowie też są zaczepieni w świecie, to wiele tłumaczy, dlaczego są właśnie tacy i przyjemnie się na nich patrzy. Zresztą mama Hoobsa i jej klapek sprawiedliwości jeszcze długo zostanie z tyłu głowy, wywołując uśmiech na twarzy.
„Hoobs i Shaw” nie są kinem ambitnym, nawet takiego nie udają. Poboczni bohaterowie serii dostali swoje pięć minut, do tego jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. Na letni wieczór są idealną, niezbyt wymagającą rozrywką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz