niedziela, 18 sierpnia 2019

"Eliza i jej potwory" Francesci Zappii

Tytuł: Eliza i jej potwory
Tytuł oryginalny: Eliza and her monsters
Autor: Francesca Zappia
Tłumaczenie: Marek Cieślik
Gatunek: literatura młodzieżowa
Wydawnictwo: Feeria Young
Data wydania: 25 października 2017

Z książkami młodzieżowymi mam tak, że zazwyczaj irytują mnie już na samym początku. A to świat przedstawiony, często dość jednowymiarowy, a to bohaterowie, którzy doprowadzają człowieka do szału swoimi decyzjami i niezdecydowaniem. Unikam więc młodzieżówek jak ognia, ale czasami zaryzykuję i zerknę, bo może znajdzie się mniej irytująca bohaterka, której perypetie będzie mi się dobrze czytać.
Z „Elizą i jej potworami” jest nieco inaczej. Francesca Zappia kupiła mnie poprzednią powieścią, „Wymyśliłam Cię”, więc na Elizę ostrzyłam sobie ząbki już od premiery. Do tego główna bohaterka jest młodą twórczynią, co prawda komiksu – jako osoba, która rysować nie potrafi, chylę czoła – ale prężnie działającą w Internecie, co jest mi dosyć bliskie. Zaryzykowałam więc po raz kolejny.
Nie zawiodłam się. Powieść pisana z perspektywy Elizy wypełniona jest sarkazmem i ironią od samego początku. Czasami miałam prawdziwy problem, żeby nie wybuchnąć śmiechem po kolejnym fragmencie, często też niemal wykrzykiwałam „ja też tak mam”. Eliza nie jest najdzielniejszą i najmądrzejszą bohaterką, jest zwykłą dziewczyną z pasją. W realnym świecie radzi sobie słabo, jeśli nie powiedzieć, że w ogóle. Stara się uniknąć problemów, wycofuje się przed wieloma rzeczami, a szkołę stara się po prostu odbębnić do końca. Nie ujawnia też, że to ona jest LadyKonstelacją, autorką popularnego komiksu „Morze Potworne”. W tej roli natomiast czuje się świetnie, choć brak w niej zarozumiałości i puszenia się. Dziewczyna ma zasady, które warto docenić, a w swoją pracę wkłada całe serce.
Ale nie byłoby młodzieżówki bez wątku miłosnego, a więc chłopaka. Wallace przenosi się z innej szkoły i jest dość milczący. Do tego stopnia, że jeśli z kimś rozmawia, to zapisuje swoje wypowiedzi na kartce. Szybko też wychodzi na jaw, że jest autorem fanfików z uniwersum „Morza Potwornego” i to najbardziej poczytnym. Jak Eliza jest dość sympatyczny i nie irytuje czytelnika, choć był moment, kiedy miałam ochotę mu przyłożyć. Pomimo tego, że rozumiem jego motywy, jego zachowanie wobec Elizy było bardzo nie na miejscu.
Są też inni bohaterowie, którzy pełnią dosyć ważne role w powieści. Nikt z nich nie jest tam przypadkowo, nie robi jedynie za tło. Zappia używa ich, aby pokazać też kilka dość obecnych w naszych czasach problemów. I tak rodzice Elizy nie za bardzo wiedzą, o czym jest „Morze Potworne” i dlaczego ich córka tyle czasu spędza przed komputerem i z telefonem w dłoni. Owszem, na swój sposób martwią się i troszczą o nią, ale trochę to wszystko przysłania światopogląd, którym się kierują we własnym życiu. A przecież przyjaźnie internetowe też mogą być trwałe i szczere. Do tego pogoń za marzeniami i rozwijanie pasji, co czasami nie jest taką prostą sprawą, kiedy ktoś nam przez cały czas powtarza „na tym nie zarobisz”.
Pojawia się też plotka internetowa i wszystkie konsekwencje z tym związane. Hejt, anonimowość – tak współczesne problemy, z którymi muszą borykać się prawdziwi ludzie. Czasami jedno słowo może wywołać lawinę i rozsypać czyjś świat, choć niekoniecznie mieliśmy taki zamiar.
„Elizę i jej potwory” czyta się szybko i przyjemnie. To zabawna i mądra książka o wychodzeniu ze swojej skorupki, dorastaniu i pasjach, które pozwalają nam żyć, ale też czasami przysparzają zmartwień. Cięte riposty, zabawne dialogi, cóż, Francesca Zappia ponownie udowodniła mi, że są jeszcze dobre młodzieżówki, które mogę czytać także ja bez zgrzytania zębami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz