piątek, 6 września 2019

"Mrok" Alicji Wlazło

Tytuł: Mrok
Autor: Alicja Wlazło
Seria (tom): Zaprzysiężeni (1)
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Inanna
Data wydania: 31 lipca 2019


Kiedy w tamtym roku jeszcze jako członkini Zniewolonych Treścią przyjęłam ofertę Alicji, by zrecenzować jej debiutancką powieść, nie miałam pojęcia, że będę miała okazję rok później dostać do ręki wydanie poprawione pierwszego tomu o Zaprzysiężonych. A jednak, zmieniło się wydawnictwo, zmieniła oprawa, a część scen zostało poprawionych. Czy ten zabieg był słusznym zagraniem autorki?
Ale od początku. Laureen ma wszystko: kochających najbliższych, pracę, która daje jej satysfakcję, za chwilę wychodzi za mąż. Sielanka. Jednak nie na długo, najpierw przypadkowo w czasie swojego wieczoru panieńskiego spotyka tajemniczego Sigarra, który dość mocno odciąga jej myśli od nowo poślubionego męża, a jakiś czas później jej najbliżsi giną w napadzie na bank. Świat Laureen roztrzaskuje się na tysiące kawałeczków, do tego na jej nadgarstku pojawia się tajemnicza bransoleta, której nie można zdjąć. I tak oto Laureen zostaje wciągnięta w świat odwiecznej walki pomiędzy Zaprzysiężonymi a Potępionymi.
Fabularnie nie ma zmian w nowej odsłonie powieści. Rzeczy dzieją się tak, jak pamiętam, do tego bohaterowie też nie dostali nowych rys. Może dzięki temu irytują mnie mniej niż przy pierwszym spotkaniu, choć żadnego z nich nadal nie obdarzyłam cieplejszym uczuciem. Może Nancy, ale tylko odrobinę. Laureen i Sigarr natomiast nadal są tak samo wkurzający, choć tym razem patrzyłam na nich trochę przez palce. Cóż, trochę trudno ich polubić, skoro jedno wchodzi w świat, o którym nic nie wie i nie zadaje właściwych pytań, a drugie nie kwapi się z wyjaśnieniami i wszystko rozbija o swoją naturę „bestii”. Ogromnie też żałuję, że Alicja nie zdecydowała się na rozszerzenie nowego wydania o więcej informacji o świecie Zaprzysiężonych, bo nadal widzę tylko zarys.
Widać za to zmiany w stylu. Kilka scen jest przepisanych na nowo i wyglądają lepiej niż w pierwszym wydaniu. To nie jest jeszcze mistrzostwo warsztatu, ale kolejny krok ku wyszlifowaniu umiejętności pisarskich Alicji. I to mnie bardzo cieszy. Nie ma też tak wielkiej różnicy pomiędzy początkiem a końcem powieści, które wyczułam w pierwszym wydaniu. Dzięki temu czyta się o niebo lepiej. A raczej czytałoby się, gdyby nie wręcz fatalna korekta tekstu. Rozumiem, jeden czy dwa błędy na ileś stron, ale całe akapity bez kropek? Albo brak spacji po myślniku? Pod tym względem drugie wydanie wygląda dużo gorzej od pierwszego, nawet nie musiałam się wysilać, żeby to zauważyć.
Zmieniła się także oprawa graficzna powieści. Przyznam szczerze, że pierwsza okładka bardziej oddawała klimat serii, jak dla mnie. Drugie wydanie raczej krzyczy o byciu młodzieżową fantastyką z wyraźnym wątkiem romantycznym, a przecież bohaterowie swoje lata już mają. Mimo to nie mogę powiedzieć, że to zła okładka, bo wszystkie jej elementy do siebie pasują.
Alicja Wlazło dość szybko zdecydowała się na ponowne wydanie debiutu. Ma to swoje plusy, choć jednocześnie nieco opóźniła dzięki temu premierę drugiego tomu serii, na który nadal czekam. Cieszę się jednak, że wciąż pilnie pracuje nad swoim warsztatem literackim i z przyjemnością nadal będę obserwować postępy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz