Tytuł: Perfect World
Tytuł oryginalny: Perfect World
Autor: Rie Aruga
Tłumaczenie: Anna Piechowiak
Seria (tom): Perfect World (1-5)
Gatunek: okruchy życia, romans
Wydawnictwo: Kotori
Data wydania: 1.11.2018
Nigdy sobie nie wyobrażałam, jak
to jest być osobą niepełnosprawną. Oczywiście miałam z takowymi do czynienia,
czy to w szkole, do której chodziłam, czy obecnie w pracy, gdzie nieraz
przychodzą. Widać przy tym, że nie jest im łatwo. Mnie, pełnosprawnej, czasami
jest ciężko z niektórymi rzeczami, a im? Nie mówiąc już o najbliższych, na którym
nieraz niepełnosprawni muszą się wesprzeć. Trochę się o tym wspomina, włodarze
miast starają się pamiętać przy kolejnych inwestycjach, ale wciąż trochę nas to
wszystkich peszy.
I tu pojawia się Rie Aruga ze swoją
mangą. Główna bohaterka, Tsugumi – niespełniona malarka, a obecnie projektantka
wnętrz na imprezie zorganizowanej przez jej firmę w kolaboracji z biurem architektów
spotyka swoją dawną miłość i kolegę z liceum Itsukiego. Dawne emocje ożywają,
ale wtedy pojawia się pewien problem nie do przeskoczenia. Itsuki parę lat temu
miał wypadek, od tamtej chwili porusza się na wózku inwalidzkim i nigdy nie
wróci do zdrowia. Tsugumi jest w tym nieco zagubiona, bo nie wyobraża sobie
życia u boku niepełnosprawnego chłopaka, a jednocześnie coś nadal ciągnie ją do
dawnej miłości. A to wszystko nie jest takie proste.
Od razu mówię, nie jestem fanką
romansów czy historii obyczajowych, bo po prostu na dłuższą metę mnie nudzą.
Jednak dobrym tytułem z dorosłymi bohaterami nie pogardzę, bo nie oszukujmy
się, rynek mang jest nastawiony nadal na trochę młodszego czytelnika niż ja. I
nie szkodzi, bo te historie o młodych bohaterach, którzy ratują świat, też się
fajnie czyta, a jednak czasami chciałoby się jakiejś odmiany. I chyba głównie
dlatego sięgnęłam po „Perfect World”, choć opis też mnie całkiem nieźle
zachęcił, a że obecnie mamy pięć tomów wydanych po polsku, nic tylko czytać.
Od razu widać, że Rie Aruga wie,
o czym pisze. Widać, że przygotowała sobie sporo materiału źródłowego, na którym
bazuje, choć trochę przeraża, że ustawia przy tym aż tyle barier przed Itsukim.
I zastanawia mnie, czy to przesada na potrzeby mangi czy coś, czego może po
prostu nie zauważałam do tej pory ze swojej perspektywy. Proste wyjście do
knajpy czy sklepu, reakcje ludzi na widok wózka inwalidzkiego, tęsknota za
utraconym na zawsze zdrowiem. To nie jest wesoły tytuł, wiele w nim dość
smutnych wydarzeń i emocji. Są jednak i te pozytywne momenty, kiedy pojawiają
się ludzie, którzy wspierają Itsukiego na każdym kroku. Bądź co bądź pomimo
kalectwa udało mu się skończyć wymarzoną architekturę i daje sobie radę w codziennym
życiu, choć wciąż jest niepewny przyszłości. Nie mogę powiedzieć, że bardzo go
rozumiem, ale widzę, że ma głowę na karku. Wciąż boryka się z myślami, co by
było gdyby. To ciężkie pogodzić się z rzeczywistością i jednocześnie układać
sobie życie.
W przeciwieństwie do niego Tsugumi
aż do niedawna mnie irytowała. Owszem, jest sympatyczna, szybko też doszła do
wniosku, że nic nie wie o życiu z osobą niepełnosprawną. Co było w tym
wkurzające, to fakt, że nic z tym nie robiła. Zamiast tego wolała biadolić nad
sobą, Itsukim i ich związkiem. Chyba stworzenie dobrej bohaterki romansu jest
jednak ciężkie, bo zazwyczaj czytelnik chce takową udusić za głupotę. A
wystarczyło, żeby Tsugumi ogarnęła się odrobinę wcześniej.
Ważną funkcję też pełnią tutaj Koreeda,
również kolega z liceum głównych bohaterów, oraz Nagasawa, pielęgniarka, która
opiekowała się Itsukim od wypadku. Oboje oczywiście w rolach „przeszkadzajki”,
choć Koreeda oprócz tego jest bardzo sympatyczny. Nagasawa zaś wykazuje się
surowością wobec niemal wszystkich dookoła oraz zazdrością, co raczej nie przysparza
jej zwolenników. No i wątek drugiej pary, podobnej do Tsugumi i Itsukiego, za
który trzymam kciuki, ale może w tym momencie zamilknę, żeby nie zaspojlerować
Wam za wiele.
Rysunki są tu delikatne, sporo
kadrów koncentruje się przede wszystkim na postaciach, ale tła też całkiem
nieźle przyciągają oko. Do tego przystępne tłumaczenie, które czyta się tak naturalnie,
jakby rozmowy odbywały się tuż obok nas. Dzięki temu to przyjemna lektura. Może
nie jakaś bardzo ambitna czy emocjonująca, ale dla mnie w sam raz na wolne
popołudnie, żeby przy okazji trochę podumać o otaczającym nas świecie.
Hej :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ten tytuł, ale jakoś mnie do niego nic nie przyciągnęło. Po Twojej recenzji jestem jednak bardziej zainteresowana. Chyba zapoznanie się z tą mangą będzie jednym z moich postanowień na nowy rok :)
Pozdrawiam.