Tytuł: Yuukoku no Moriarty
Reżyseria: Kazuya Nomura
Obsada: Souma Saitou, Takuya Satou, Chiaki Kobayashi,
Makoto Furukawa
Gatunek: kryminał
Premiera: 11.10.2020 (11 odcinków)
Któż z nas nie zna Sherlocka Holmesa? Ten dziewiętnastowieczny detektyw
na stałe wpisał się w popkulturę, a jego przygody były wielokrotnie
ekranizowane wciąż na nowo, przerabiane przez twórców czasami tak, że chwilami
nawet nie myślimy o tym, że oto dostaliśmy kolejnego Sherlocka.
Nie o nim samym jednak tym razem mowa, lecz o jego arcywrogu Moriartym. Genialny młodzieniec, który opiera się obecnemu porządkowi i ludziom go broniącym, do tego wszelkie swe zbrodnie popełnia w „białych rękawiczkach”, sam siebie nazywając doradcą do spraw zbrodni. I tym rzeczywiście jest – podżegaczem wręcz, bo daje tym, którzy pragnęliby popełnić zbrodnię w imię zemsty, okazję i narzędzia. Nigdy sam nie pociąga za spust, lecz podaje broń tym, którzy inaczej nie potrafią pogodzić się z doznaną krzywdą. Do tego charyzmatyczny, o miłej aparycji i sporej empatii.
Już w sumie przy pierwszym odcinku przyszło do mnie skojarzenie z
Makishimą, głównym antagonistą pierwszego sezonu „Psycho-passa”. Zarówno
aparycja obu bohaterów, jak i metody działania – podejrzewam, że Makishima
rzeczywiście został stworzony na wzorcu Moriarty’ego, czego wtedy sobie nie uświadomiłam.
Może stąd mój ambiwalentny stosunek dla tytułowego bohatera, którego seria nie
pokazuje jako kogoś złego. Zresztą to jest właśnie mocny punkt tej historii, bo
tu nikt nie jest pokazany jako stricte zły bądź dobry. Nawet arystokracja jest
po prostu zepsuta władzą i bogactwem. Każdy z bohaterów ma swoją sprawiedliwość,
o którą się troszczy, a widz może samodzielnie podjąć decyzję, co było
właściwe.
Jak już przy postaciach jesteśmy, to dużo cieplej myślę o braciach
Williama. Są bohaterami od początku dość szczegółowymi, którzy wspierają
naszego zbrodniczego doradcę, ale też mają swoje własne pragnienia i spojrzenia
na wszystko. Czarujący uśmiechem Albert ujmuje wszystkich swymi manierami,
Louise choć wydaje się być bardziej kimś w rodzaju kamerdynera aniżeli przedstawicielem
arystokracji, czujnie obserwuje grożące niebezpieczeństwa gotów, by się ich
pozbyć. Grupę uzupełniają Moran i Fred, o których seria jeszcze za wiele nie
wspomina, a naprawdę chciałabym poznać ich bliżej.
Z czasem pojawia się również sam Sherlock i tu mam problem z tą serią.
Wiem, że pewnie trudno jest powiedzieć coś nowego o Holmesie, ale tutaj jest
postacią wielce nieatrakcyjną i irytującą. Cały entuzjazm do tego tytułu
straciłam, kiedy twórcy skupili się na Sherlocku, co jest naprawdę smutne, bo dawno
nie bawiłam się tak dobrze.
A skoro mamy Sherlocka, pojawiają się też retellingi opowiadań o detektywie.
Nie jest to ani nic nowego, ani mnie nie zaskoczyło. Dla osób, które dobrze
pamiętają kolejne przygody, będzie to powtórka z lubianego, swojskiego
podwórka, w którym może znajdą się jakieś nowe, ciekawe elementy. Przy okazji
można też podejrzewać, dokąd historia ta nas zaprowadzi.
Anime jest ładne wizualne. Twórcy dbają o klimat dziewiętnastowiecznej
Anglii, postacie też przyciągają oko, a wszystko dopełnia przyjemna dla ucha
obsada i muzyka. Co prawda ending jest utrzymany w dużo jaśniejszych kolorach,
ale ta odrobina ciepła dopełnia całość.
Mimo wszystko to dobra seria, której końcówka pozostawia niedosyt. Może
dobrze, że w kwietniu pojawić ma się kontynuacja, a materiału źródłowego
przybywa. Na pewno nie jest to moje „must have” i przeżyję kolejne miesiące bez
obecności Moriaty’ego i spółki w moim życiu, ale z pewnością też wrócę do tej
serii. A gdyby pojawiła się potrzeba, mangę wydaje u nas od chwili Waneko, więc
zawsze można zerknąć do pierwowzoru.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNa razie jedynie czytałam pierwszym tom mangi, ale sądzę, że i po animację sięgnę, bo William James Moriarty na to zasługuje :)
Pozdrawiam.