Tytuł: Oczy
uroczne
Autor: Marta
Kisiel
Seria (tom):
Dożywocie (3)
Gatunek:
fantastyka
Wydawnictwo:
Uroboros
Data wydania: 13
marca 2019
Był sobie dom. Stary, z
wieżyczką, oddalony od siedzib ludzkich, postawiony w środku lasu, bez zasięgu,
za to pełny niezwykłych mieszkańców z małym, kichającym aniołem z bzikiem na
punkcie sprzątania na czele. Dom zwany Lichotką, którego dożywotnim
właścicielem swego czasu został Konrad Romańczuk. Jednak w czasie „panowania”
pisarza Lichotka spłonęła. Po latach na polanie stanął nowy dom. Zbudowany
niemal od postaw przez Odę Kręciszewską, lekarkę i wiłę, do której dołączył
mały czort z wadą zgryzu o wdzięcznym imieniu Bazyl, pozbawiona łapki Kuleczka
oraz Roch, ogrodnik z zawodu, płanetnik z powołania. I żyli tam sobie szczęśliwe,
aczkolwiek i na nich spadły kłopoty.
Świat „Dożywocia” Marty Kisiel
nadal żyje i ma się dobrze, a kolejny tom cyklu opowiada już o nowych
bohaterach, których mieliśmy przyjemność poznać w nagrodzonym Zajdlem opowiadaniu
„Szaławiła”. Już teraz mogę powiedzieć, że brak mi Licha, Krakersa, a nawet
Szczęsnego, choć nie mogę narzekać na perypetie Ody, która, zdaje się, trochę
się pogubiła w życiu. Wychowana wśród ludzi wiła nie do końca potrafi znaleźć
swoje miejsce w świecie i nawet dom na zgliszczach Lichotki nie może na to
odpowiedzieć. Kim jestem? Dokąd zmierzam? – te pytania często zadają
młodzieżówki, ale Marta Kisiel udowadnia, że nawet w wieku czterdziestu trzech
lat – bo tyle Oda obecnie ma – można szukać samej siebie.
Do tego coś się dzieje w okolicy.
Coś atakuje ludzi i bynajmniej nie jest to dzikie zwierzę, którym mogłaby się
zająć straż leśna, do tego Roch zaczyna się dziwnie zachowywać. Oda nie
zostawia tego tak po prostu, ale na swój własny sposób stara się znaleźć
wyjaśnienie. A to nie takie łatwe, kiedy nie wie się, czego powinno się szukać.
I nie zapominajmy także o Bazylu, który zaczyna mieć lekki okres buntu,
chadzając swoimi ścieżkami po lesie, ważąc domowe piwo i kusząc niejakiego
Michałkę, z którym się nawet zaprzyjaźnia. Na swój czortowski sposób.
„Oczy uroczne” pełne są
słowiańskiego folkloru, demonów z naszych legend i podań, o których może
zapominamy zauroczeni mitologiami innych krajów. Ciekawe jest też, że pewne
rzeczy pomimo odległości są dość podobne. Homen bowiem przypomina mi Nocny
Pochód Stu Demonów z mitologii japońskiej, a nawet nie wiedziałam, że coś
takiego mamy we własnej demonologii. Kolejny raz zaczęłam się zastanawiać nad
przestudiowaniem bliżej rodzimej mitologii, bo też są to ciekawe rzeczy.
No i styl Marty Kisiel. Swego
czasu powiedziałam już chyba wszystko na ten temat. Chylę też czoła, bo
napisanie wypowiedzi Bazyla to mistrzostwo świata z jego seplenieniem. Taką „grafomanię”
mogę czytać do końca życia i mi się nie znudzi. Do tego celne uwagi zabarwione
humorem, choć sprawy przybierają poważny obrót i kto wie, co z tego wyniknie.
„Oczy uroczne” nie zawojowały
mojego serca tak jak „Toń”, której drugiego tomu czekam z utęsknieniem. Jednak
w życiu nie usłyszycie ode mnie, żebyście nie czytali tej książki za żadne
skarby, bo to zmieni Wasz obraz rzeczywistości na to, co wolno w powieści.
Jeśli szukacie czystej rozrywki, odrobiny fantastyki i wspaniałych bohaterów,
tak, „Oczy uroczne” są dla Was. I każdego innego, kto ma trochę czasu do
spędzenia z dobrą książką. Pani Marto, więcej!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Uroboros
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz