Tytuł: Korona w mroku
Tytuł oryginalny: Crown of Midnight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumacz: Marcin Mortka
Seria (tom): Szklany Tron
(2)
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2 kwietnia 2014
Celaena została Królewską Obrończynią, co wymaga od niej pozbywania się od
czasu do czasu ludzi niewygodnych dla króla Adarlanu. W zamian ma piękne
stroje, dodatki i książki. Fakt tego, że okrutny władca nadal tłamsi
praktycznie cały kontynent, ma głęboko w poważaniu. W końcu jest próżną
zabójczynią, w której nie zostało już wiele współczucia.
Pozory mylą. Nie będzie to chyba wielkim spojlerem, jeśli wspomnę, że
Celaena wypełnia swe obowiązki według własnej fantazji. Sprawę ułatwiają
podróże, w które musi się udać w sprawie każdego pojedynczego zlecenia. Ale nic
nie trwa wiecznie i znów wszystko się komplikuje, kiedy zabójczyni musi zacząć
działać na własnym podwórku pod czujnymi spojrzeniami królewskich oczu. Do tego
w Rifthold coraz częściej działają buntownicy, a dawna królowa, Elena, ma dla
Celaeny nowe zadanie. I nieważne, że dziewczyna nie chce się w to wszystko
wplątywać. Po raz kolejny musi zagrać w niebezpieczną grę, w której nie tylko
jej życie zostanie zagrożone.
Muszę się przyznać, że coraz bardziej lubię Celaenę. Może właśnie dlatego,
że jest taką egoistką. Z daleka widać, że to antybohaterka – samolubna, próżna,
uparta, trzymająca się na uboczu, gdy mają dziać się wielkie rzeczy. Przy tym
Nehemia, jej najbliższa przyjaciółka na dworze pełnym intryg i zdrad, ma rację,
nazywając ją tchórzem. Do tego wprost uwielbiam momenty, kiedy Celaena się
wyłącza i wpada w zabójczy spokój. To jedne z najlepszych fragmentów powieści.
Przy tym zabójczyni potrafi nieźle mnie wkurzyć swoim dziecinnym zachowaniem.
Tak samo wiele mogę wybaczyć Chaolowi, który wciąż się waha pomiędzy
miłością do Calaeny a służbą królowi. Miota się, popełnia błędy, ale wciąż
prowadzą go dobre intencje. Naprawdę bawi mnie uczuciowa nieporadność pomiędzy
tą dwójką, a także ich późniejsze wyskoki. Szkoda jednak, że niektóre rzeczy
zostały tak gwałtownie przerwane.
Nie zabrakło też Doriana, który już nie irytuje mnie tak bardzo, bo jest go
w powieści dużo mniej, czy Nehemii. Jak się okazuje dla tej drugiej autorka
wybrała dość okrutny los, choć tak ciężko walczyła o swych rodaków, próbując
nakłonić do pomocy również swą samolubną przyjaciółkę.
Fabuła nie zwalnia tempa, nawet spokojniejsze fragmenty nie nudzą. Styl
pani Maas czaruje, dialogi są żywe, a moim numerem jeden jest opis tańca
Celaeny i Chaola porównany do walki. Wątek romantyczny też nie zawodzi i nie
zamienia bohaterów w ciepłe kluchy – nadal jest drapieżnie, choć pewne zmiany w
ich nastawieniu są tu całkowicie usprawiedliwione.
„Korona w mroku” to udana kontynuacja „Szklanego tronu”. Celaena pokazuje
swe mroczne oblicze, ale również słabości, a akcja nie zwalnia tempa. I chyba czas
zapoznać się z resztą serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz