środa, 16 października 2019

"Korona w mroku" Sarah J. Maas


Tytuł: Korona w mroku
Tytuł oryginalny: Crown of Midnight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumacz: Marcin Mortka
Seria (tom): Szklany Tron (2)
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2 kwietnia 2014

Celaena została Królewską Obrończynią, co wymaga od niej pozbywania się od czasu do czasu ludzi niewygodnych dla króla Adarlanu. W zamian ma piękne stroje, dodatki i książki. Fakt tego, że okrutny władca nadal tłamsi praktycznie cały kontynent, ma głęboko w poważaniu. W końcu jest próżną zabójczynią, w której nie zostało już wiele współczucia.
Pozory mylą. Nie będzie to chyba wielkim spojlerem, jeśli wspomnę, że Celaena wypełnia swe obowiązki według własnej fantazji. Sprawę ułatwiają podróże, w które musi się udać w sprawie każdego pojedynczego zlecenia. Ale nic nie trwa wiecznie i znów wszystko się komplikuje, kiedy zabójczyni musi zacząć działać na własnym podwórku pod czujnymi spojrzeniami królewskich oczu. Do tego w Rifthold coraz częściej działają buntownicy, a dawna królowa, Elena, ma dla Celaeny nowe zadanie. I nieważne, że dziewczyna nie chce się w to wszystko wplątywać. Po raz kolejny musi zagrać w niebezpieczną grę, w której nie tylko jej życie zostanie zagrożone.
Muszę się przyznać, że coraz bardziej lubię Celaenę. Może właśnie dlatego, że jest taką egoistką. Z daleka widać, że to antybohaterka – samolubna, próżna, uparta, trzymająca się na uboczu, gdy mają dziać się wielkie rzeczy. Przy tym Nehemia, jej najbliższa przyjaciółka na dworze pełnym intryg i zdrad, ma rację, nazywając ją tchórzem. Do tego wprost uwielbiam momenty, kiedy Celaena się wyłącza i wpada w zabójczy spokój. To jedne z najlepszych fragmentów powieści. Przy tym zabójczyni potrafi nieźle mnie wkurzyć swoim dziecinnym zachowaniem.
Tak samo wiele mogę wybaczyć Chaolowi, który wciąż się waha pomiędzy miłością do Calaeny a służbą królowi. Miota się, popełnia błędy, ale wciąż prowadzą go dobre intencje. Naprawdę bawi mnie uczuciowa nieporadność pomiędzy tą dwójką, a także ich późniejsze wyskoki. Szkoda jednak, że niektóre rzeczy zostały tak gwałtownie przerwane.
Nie zabrakło też Doriana, który już nie irytuje mnie tak bardzo, bo jest go w powieści dużo mniej, czy Nehemii. Jak się okazuje dla tej drugiej autorka wybrała dość okrutny los, choć tak ciężko walczyła o swych rodaków, próbując nakłonić do pomocy również swą samolubną przyjaciółkę.
Fabuła nie zwalnia tempa, nawet spokojniejsze fragmenty nie nudzą. Styl pani Maas czaruje, dialogi są żywe, a moim numerem jeden jest opis tańca Celaeny i Chaola porównany do walki. Wątek romantyczny też nie zawodzi i nie zamienia bohaterów w ciepłe kluchy – nadal jest drapieżnie, choć pewne zmiany w ich nastawieniu są tu całkowicie usprawiedliwione.
„Korona w mroku” to udana kontynuacja „Szklanego tronu”. Celaena pokazuje swe mroczne oblicze, ale również słabości, a akcja nie zwalnia tempa. I chyba czas zapoznać się z resztą serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz