Konflikt z Północną Bramą skończył się tak szybko, jak się
zaczął, ale to nie powstrzymało problemów. Ludzka nienawiść musiała mieć gdzieś
ujście, więc ci, którzy władali Zachodnią Bramą, postanowili dać ludziom chociaż
jedno – igrzysk. Morze krwi wylane w brutalny i bezsensowny sposób pozwoliło
wyrzucić z siebie całą frustrację i nienawiść, nikt też nie zapytał o
jakąkolwiek etykę, w końcu uczestnikami byli Zamroczeni.
Lila wiedziała, że ją także czeka taki los. Rodzina, której
służyła, popadła w niełaskę, więc oddała wszystkie Zmroki na igrzyska, by się
wykupić i ocalić skóry. Tych silniejszych od razu zgarnęły inne rodziny i wojsko.
Można było ich jeszcze wykorzystać, dopóki byli jeszcze sprawni. Słabsi mieli
wykrwawić się na arenie ku uciesze gawiedzi. Nikt się nimi nie przejmował.
Lila należała do tej drugiej grupy. C/3 to niezbyt wysoka
ranga, a nie zależało jej też na zdobyciu wyższej. Nie musiała się starać, bo i
tak nigdy nie miała walczyć w pierwszej linii. Zresztą silniejsze Zmroki były
na celowniku wszystkich dookoła, a to było męczące. Nie zależało jej na tym.
Bez tego życie było upierdliwe.
I pewnie to ją zgubiło, dlatego się tu znalazła. Grupa słabych
Zmroków pozostawiona na rzeź tym najsilniejszym, którzy z pewnością pierwsi dopadną
Celebrer stojący pośrodku areny. Prymitywna rozrywka normalsów, którzy już wyli
z uciechy.
Dziewczyna prychnęła, gdy pozostałe Zmroki rzuciły się
rozpaczliwie do narkotyku. Obserwowała, jak padają pierwszy ofiary tego
jednostronnego pojedynku. Najwyższych rangą było tylko trzech, wszyscy około
B/4, nie wyżej – oceniła. Ale D i C nie miały z nimi szans. Może gdyby
współpracowali, ale o tym nikt nie myślał. Każdy chciał tylko rozpaczliwie
przeżyć, koszty nie grały roli.
Może to było śmieszne, ale Lila miała swoją dumę. Patrząc na
to marne widowisko, odczuła ją jak nigdy. Przetrwanie to jedno, ale nie mogła
tego osiągnąć, jeśli nie zacznie poważnie walczyć. Jeśli nie wzbudzi w innych
strachu. Wiedziała, że Celebrer nie zastąpi godzin treningu, ale wciąż miała
szansę przechytrzyć tych głupców. Przetrwać, zyskać uznanie i dotrzeć do własnych
granic, choć nikt nigdy niczego się po niej nie spodziewał.
Wynik wyścigu po Celebrer był oczywisty. Zmroki wrzuciły w
siebie garść tabletek, resztę rozdeptały ku rozpaczy słabiaków. Niektórzy już
próbowali błagać o litość, inni uciekali aż do zakratowanego wyjścia, by popaść
w rozpacz. Jednak kilku stanęło do walki, by zginąć, próbując chociaż
przetrwać.
Lila nie zwróciła na to uwagi. Odczekała, aż walka
przeniesie się nieco dalej i dopiero wtedy podeszła do podestu, na którym
czekał Celebrer. Miała dobre oko bez narkotyku, więc dostrzegła dwie tabletki,
które cudem ocalały. Wiedziała, że to nie jest dawna, którą powinna zażyć, ale
tym razem postanowiła zaryzykować. Interesowała ją tylko wygrana.
Gorzki posmak przypomniał jej, jak bardzo tego nie znosi.
Słyszała, jak kilku normalsów na nią buczy, ale bez spoglądania na nich
pokazała im, co o tym sądzi. Rozejrzała się w poszukiwaniu odpowiedniej dla
siebie broni, nie będzie walczyć gołymi rękoma z tymi potworami. Byłaby głupia.
Jeden ze słabszych Zmroków w jakiś sposób przemycił
prymitywny łuk. A może zrobił go, gdy nie patrzyła? Nie miało to znaczenia.
Uśmiechnęła się, bo też już widziała doskonałe pociski. Musiała go tylko zdobyć
tak, aby nie zaalarmować przeciwników. Potrzebowała chociaż kilku sekund przewagi,
choć nie miała pewności, czy kombinowanie na cokolwiek jej się zda. Plan przygotowała
dość spontanicznie, choć narkotyk w jej żyłach podpowiadał zwycięstwo.
Łucznik stracił broń w pierwszym ciosie, w drugim życie.
Zresztą na arenie pozostało tylko dwóch słabszych Zmroków, Lila i ci silni.
Dziewczyna wykorzystała fakt, że nikt jeszcze nie zwrócił na nią uwagi.
– Gdzie celujesz?! – Usłyszała z trybun.
Uśmiechnęła się pewnie i czekała, obserwując, jak jej
pobratymcy się mordują. Arena czerwona była od krwi ofiar, lecz nie zamierzała
do nich dołączać.
– Zostałaś już tylko ty – odezwał się najsilniejszy z całej
trójki i pokazał jej swój nieśmiertelnik.
B/2 kontra C/3 – wynik powinien być oczywisty.
– Zagrajmy – zaproponowała.
– W co? Myślisz, że tak ocalisz życie, słabeuszko?
– Co wam szkodzi? To tylko trochę zabawy. Jeśli zdobędę
wasze nieśmiertelniki, puścicie mnie wolno.
– A jeśli nie?
– Zabijecie mnie. Tylko ja tu ryzykuję.
Spojrzeli po sobie, potem na organizatora igrzysk, a ten
skinieniem wyraził zgodę. Wtedy na głowę B/2 spadł przebity kawałkiem drutu
kruk, pozbawiając Zmroka przytomności. Jego towarzysze spojrzeli na rozbawioną
Lilę, która już naciągała ponownie cięciwę.
– Ty mała dziwko – warknął jeden z nich.
Rzucili się w jej stronę, gdy posłała kolejny pocisk
przeciwko nim. Tym razem niecelnie, choć kolejna improwizowana strzała zerwała
łańcuszek z nieśmiertelnikami. Lila odskoczyła i puściła się sprintem w stronę najbliższych
trybun. Przeciwnicy pognali za nią, sądząc, że zwycięstwo będzie łatwe,
zwłaszcza kiedy Lila zatrzymała się gwałtownie i uchyliła przed atakiem. Nie
wyhamowali i wpadli prosto na rozciągniętą wokół areny żyłkę. Trysnęła krew.
Lila zerwała ostatni łańcuszek z szyi Zmroka i biegiem
ruszyła po swoje dwa pozostałe trofea. Wiedziała, że liczy się każdy ułamek
sekundy, że byli szybsi, a teraz dodatkowo wkurzeni, bo zrobiła ich w konia.
Musiała zwyciężyć, żeby przetrwać. Ta walka nie mogła być jej ostatnią.
Wrzasnęła z bólu, gdy rzucony nóż wbił się w jej ramię.
Potknęła się, tracąc cenny ułamek sekundy, ale zacisnęła zęby i biegła dalej.
Nie zostało dużo.
Dopadli ją i przewrócili na zakrwawioną ziemię. Krzyknęła,
nóż został wyszarpnięty z jej ramienia, by wbić się w piasek, gdy udało jej się
wywinąć.
– Jesteś trupem – warknął jeden ze Zmroków.
– Jeszcze nie!
Pręt wbiła w udo przeciwnika, drugiemu sypnęła piaskiem w oczy.
Chyba desperacja dodała jej sił, bo odczołgała się od wrogów i na czworaka
kontynuowała pościg. Nie odwróciła się pomimo przekleństw pod swoim adresem.
Złapał ją za ubranie, ciągnąc ku sobie. Na oślep kopnęła go,
sycząc z bólu. Powtórzyła cios, próbując wydostać się z uścisku przeciwnika.
Kolejny kopniak trafił go w krocze, rozluźnił uchwyt, ale nie na tyle, by się
wyślizgnęła. Szarpnęła się jednak, materiał nie wytrzymał i puścił, dzięki czemu
uciekła. Resztkami sił dopadła nieśmiertelnika uczepionego na drucie i rzuciła
się ku nieprzytomnemu B/2.
Przewrócił ja, gdy była na wyciągnięcie dłoni. Szarpali się
dłuższą chwilę, aż Lila uniosła rękę z trzema łańcuszkami. Zmrok zacisnął tylko
mocniej palce na jej szyi.
– Dość. Wygrała.
Uwolniona ciężko łapała powietrze, kaszlała, a jej ciało
coraz bardziej odczuwało skutki tej walki. Celebrer przestał działać chwilę
temu, lecz to już nie miało znaczenia.
– Kto by pomyślał, że znajdę taką perełkę – powiedział organizator
igrzysk. – Jak cię zwą, Zmroku?
– Lintu – wycharczała, po czym spojrzała normalsowi prosto w
oczy. – Możesz nazywać mnie Lintu.
Przytuliła do siebie dłoń z nieśmiertelnikami, obiecując sobie,
że co by się nie działo, przetrwa. Nawet jeśli będzie musiała oszukiwać jak
dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz