poniedziałek, 25 listopada 2019

"Narodziny Kruka"




Konflikt z Północną Bramą skończył się tak szybko, jak się zaczął, ale to nie powstrzymało problemów. Ludzka nienawiść musiała mieć gdzieś ujście, więc ci, którzy władali Zachodnią Bramą, postanowili dać ludziom chociaż jedno – igrzysk. Morze krwi wylane w brutalny i bezsensowny sposób pozwoliło wyrzucić z siebie całą frustrację i nienawiść, nikt też nie zapytał o jakąkolwiek etykę, w końcu uczestnikami byli Zamroczeni.
Lila wiedziała, że ją także czeka taki los. Rodzina, której służyła, popadła w niełaskę, więc oddała wszystkie Zmroki na igrzyska, by się wykupić i ocalić skóry. Tych silniejszych od razu zgarnęły inne rodziny i wojsko. Można było ich jeszcze wykorzystać, dopóki byli jeszcze sprawni. Słabsi mieli wykrwawić się na arenie ku uciesze gawiedzi. Nikt się nimi nie przejmował.
Lila należała do tej drugiej grupy. C/3 to niezbyt wysoka ranga, a nie zależało jej też na zdobyciu wyższej. Nie musiała się starać, bo i tak nigdy nie miała walczyć w pierwszej linii. Zresztą silniejsze Zmroki były na celowniku wszystkich dookoła, a to było męczące. Nie zależało jej na tym. Bez tego życie było upierdliwe.
I pewnie to ją zgubiło, dlatego się tu znalazła. Grupa słabych Zmroków pozostawiona na rzeź tym najsilniejszym, którzy z pewnością pierwsi dopadną Celebrer stojący pośrodku areny. Prymitywna rozrywka normalsów, którzy już wyli z uciechy.
Dziewczyna prychnęła, gdy pozostałe Zmroki rzuciły się rozpaczliwie do narkotyku. Obserwowała, jak padają pierwszy ofiary tego jednostronnego pojedynku. Najwyższych rangą było tylko trzech, wszyscy około B/4, nie wyżej – oceniła. Ale D i C nie miały z nimi szans. Może gdyby współpracowali, ale o tym nikt nie myślał. Każdy chciał tylko rozpaczliwie przeżyć, koszty nie grały roli.
Może to było śmieszne, ale Lila miała swoją dumę. Patrząc na to marne widowisko, odczuła ją jak nigdy. Przetrwanie to jedno, ale nie mogła tego osiągnąć, jeśli nie zacznie poważnie walczyć. Jeśli nie wzbudzi w innych strachu. Wiedziała, że Celebrer nie zastąpi godzin treningu, ale wciąż miała szansę przechytrzyć tych głupców. Przetrwać, zyskać uznanie i dotrzeć do własnych granic, choć nikt nigdy niczego się po niej nie spodziewał.
Wynik wyścigu po Celebrer był oczywisty. Zmroki wrzuciły w siebie garść tabletek, resztę rozdeptały ku rozpaczy słabiaków. Niektórzy już próbowali błagać o litość, inni uciekali aż do zakratowanego wyjścia, by popaść w rozpacz. Jednak kilku stanęło do walki, by zginąć, próbując chociaż przetrwać.
Lila nie zwróciła na to uwagi. Odczekała, aż walka przeniesie się nieco dalej i dopiero wtedy podeszła do podestu, na którym czekał Celebrer. Miała dobre oko bez narkotyku, więc dostrzegła dwie tabletki, które cudem ocalały. Wiedziała, że to nie jest dawna, którą powinna zażyć, ale tym razem postanowiła zaryzykować. Interesowała ją tylko wygrana.
Gorzki posmak przypomniał jej, jak bardzo tego nie znosi. Słyszała, jak kilku normalsów na nią buczy, ale bez spoglądania na nich pokazała im, co o tym sądzi. Rozejrzała się w poszukiwaniu odpowiedniej dla siebie broni, nie będzie walczyć gołymi rękoma z tymi potworami. Byłaby głupia.
Jeden ze słabszych Zmroków w jakiś sposób przemycił prymitywny łuk. A może zrobił go, gdy nie patrzyła? Nie miało to znaczenia. Uśmiechnęła się, bo też już widziała doskonałe pociski. Musiała go tylko zdobyć tak, aby nie zaalarmować przeciwników. Potrzebowała chociaż kilku sekund przewagi, choć nie miała pewności, czy kombinowanie na cokolwiek jej się zda. Plan przygotowała dość spontanicznie, choć narkotyk w jej żyłach podpowiadał zwycięstwo.
Łucznik stracił broń w pierwszym ciosie, w drugim życie. Zresztą na arenie pozostało tylko dwóch słabszych Zmroków, Lila i ci silni. Dziewczyna wykorzystała fakt, że nikt jeszcze nie zwrócił na nią uwagi.
– Gdzie celujesz?! – Usłyszała z trybun.
Uśmiechnęła się pewnie i czekała, obserwując, jak jej pobratymcy się mordują. Arena czerwona była od krwi ofiar, lecz nie zamierzała do nich dołączać.
– Zostałaś już tylko ty – odezwał się najsilniejszy z całej trójki i pokazał jej swój nieśmiertelnik.
B/2 kontra C/3 – wynik powinien być oczywisty.
– Zagrajmy – zaproponowała.
– W co? Myślisz, że tak ocalisz życie, słabeuszko?
– Co wam szkodzi? To tylko trochę zabawy. Jeśli zdobędę wasze nieśmiertelniki, puścicie mnie wolno.
– A jeśli nie?
– Zabijecie mnie. Tylko ja tu ryzykuję.
Spojrzeli po sobie, potem na organizatora igrzysk, a ten skinieniem wyraził zgodę. Wtedy na głowę B/2 spadł przebity kawałkiem drutu kruk, pozbawiając Zmroka przytomności. Jego towarzysze spojrzeli na rozbawioną Lilę, która już naciągała ponownie cięciwę.
– Ty mała dziwko – warknął jeden z nich.
Rzucili się w jej stronę, gdy posłała kolejny pocisk przeciwko nim. Tym razem niecelnie, choć kolejna improwizowana strzała zerwała łańcuszek z nieśmiertelnikami. Lila odskoczyła i puściła się sprintem w stronę najbliższych trybun. Przeciwnicy pognali za nią, sądząc, że zwycięstwo będzie łatwe, zwłaszcza kiedy Lila zatrzymała się gwałtownie i uchyliła przed atakiem. Nie wyhamowali i wpadli prosto na rozciągniętą wokół areny żyłkę. Trysnęła krew.
Lila zerwała ostatni łańcuszek z szyi Zmroka i biegiem ruszyła po swoje dwa pozostałe trofea. Wiedziała, że liczy się każdy ułamek sekundy, że byli szybsi, a teraz dodatkowo wkurzeni, bo zrobiła ich w konia. Musiała zwyciężyć, żeby przetrwać. Ta walka nie mogła być jej ostatnią.
Wrzasnęła z bólu, gdy rzucony nóż wbił się w jej ramię. Potknęła się, tracąc cenny ułamek sekundy, ale zacisnęła zęby i biegła dalej. Nie zostało dużo.
Dopadli ją i przewrócili na zakrwawioną ziemię. Krzyknęła, nóż został wyszarpnięty z jej ramienia, by wbić się w piasek, gdy udało jej się wywinąć.
– Jesteś trupem – warknął jeden ze Zmroków.
– Jeszcze nie!
Pręt wbiła w udo przeciwnika, drugiemu sypnęła piaskiem w oczy. Chyba desperacja dodała jej sił, bo odczołgała się od wrogów i na czworaka kontynuowała pościg. Nie odwróciła się pomimo przekleństw pod swoim adresem.
Złapał ją za ubranie, ciągnąc ku sobie. Na oślep kopnęła go, sycząc z bólu. Powtórzyła cios, próbując wydostać się z uścisku przeciwnika. Kolejny kopniak trafił go w krocze, rozluźnił uchwyt, ale nie na tyle, by się wyślizgnęła. Szarpnęła się jednak, materiał nie wytrzymał i puścił, dzięki czemu uciekła. Resztkami sił dopadła nieśmiertelnika uczepionego na drucie i rzuciła się ku nieprzytomnemu B/2.
Przewrócił ja, gdy była na wyciągnięcie dłoni. Szarpali się dłuższą chwilę, aż Lila uniosła rękę z trzema łańcuszkami. Zmrok zacisnął tylko mocniej palce na jej szyi.
– Dość. Wygrała.
Uwolniona ciężko łapała powietrze, kaszlała, a jej ciało coraz bardziej odczuwało skutki tej walki. Celebrer przestał działać chwilę temu, lecz to już nie miało znaczenia.
– Kto by pomyślał, że znajdę taką perełkę – powiedział organizator igrzysk. – Jak cię zwą, Zmroku?
– Lintu – wycharczała, po czym spojrzała normalsowi prosto w oczy. – Możesz nazywać mnie Lintu.
Przytuliła do siebie dłoń z nieśmiertelnikami, obiecując sobie, że co by się nie działo, przetrwa. Nawet jeśli będzie musiała oszukiwać jak dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz