You never go
Słyszała miarowe pikanie, choć
początkowo nie potrafiła ustalić, czym jest ten irytujący dźwięk brzmiący w jej
uszach. Czuła, że ma ciężkie ciało, nie mogła poruszyć choćby powieką. Jak do
tego doszło? Nie pamiętała. Dookoła była tylko pustka, której nie potrafiła
zapełnić chociażby własnym imieniem. Było tylko to pikanie, które doprowadzało
ją do szału.
Poczuła, jak ktoś przesuwa dłonią
po jej głowie, jakby poprawiał jej włosy. Pamiętała ten gest. Tak nic
nieznaczący, choć w rzeczywistości czuły. Jedyna czułość, na jaką było go stać,
nim oszalał.
Wiedziała, że to nie on.
Sephiroth odszedł, tak jak odszedł Angeal i tak jak odszedł Genesis. Tylko z
większym hukiem. A ona została sama.
You're always
here
(suffocating me)
Nie rozumiała, czym jest śmierć,
choć tyle razy zabijała. SOLDIER 1st Class nie mogli tak po prostu umrzeć. Byli
niezniszczalni, nikomu nie musieli się kłaniać. To wszystko zdawało się głupim
żartem godnym tego pojebanego Reno. Przecież wrócą i znów będą ją traktować,
jak śliczną maskotkę, która szczeka głośno, a nie jest w stanie zagryźć nikogo.
Pamiętała to ostatnie spojrzenie
Sephirotha, którym obdarzył ją przed wyjazdem do Nibelheim. Już wtedy coś z nim
było nie tak, ale sądziła, że chodziło tylko o utratę przyjaciół. Przecież zawsze
byli razem, choć to właśnie Sephiroth był najjaśniejszą gwiazdą Shinry.
A teraz nie było żadnego z nich.
Under my skin
I cannot run away
Fading slowly
Przypomniała sobie, dlaczego tu
leży. Aż miała ochotę się roześmiać z własnej głupoty. Wreszcie poznała
rozpacz. Jej gorzki smak palił gardło i przełyk jak mocny, tandetny alkohol
pity w podrzędnych barach Migdaru. Jednak nawet to nie pozwoli jej nigdy
zapomnieć. Miała tak niewiele, a i tak wszystko straciła. Ile by dała, żeby ta
trójka stała teraz nad jej łóżkiem, Sephiroth z uśmieszkiem politowania,
Genesis z gotowym cytatem z “LOVELESS’a”, a Angeal tak po prostu, z tą swoją
powagą. Mogłaby wtedy otworzyć oczy i warknąć:
– Jak długo zamierzacie stać nad
moim łóżkiem jak banda zboczeńców?
Wiedziała, że to nie zrobiłoby to
na nich wrażenia. Nigdy nie robiło, przeklęci SOLDIER 1st Class. Tak cholernie
perfekcyjni, a jednak zniszczyli się sami. Od środka. Ją też to czeka.
Wiedziała o tym od dawna, jeszcze
zanim Genesis dostał szajby. W przeciwieństwie do nich była błędem, nic
nieznaczącą porażką, której nikomu nawet nie chciało się zabijać. Wiedziała, że
jej ciało zniszczeje, a umysł cofnie w rozwoju. I to nawet nie miała być
starość. Dla niej nie było przyszłości, więc nawet nie próbowała śnić o czymś
innym, korzystała z tego, co miała, udając, że pozostało w niej jakieś
człowieczeństwo.
I'd give it all to you
Letting go of me
Udawała nawet miłość, tak dla
zabawy. Dla miłości byłaby przecież w stanie poświęcić wszystko. Ale ona nie
umiała kochać. Była jak ten wierny pies, to tylko przywiązanie, potrzeba bycia
dostrzeganą, pożądanie. Dostała to wszystko, choć robiła z siebie idiotkę.
Zabawka Sephirotha. Niedościgniony ideał zainteresował się pokracznym błędem
Shinry? Śmiechu warte. Przynajmniej miał w sobie tyle przyzwoitości, by nie
drwić jej prosto w twarz. Dał jej to, czego chciała. W zamian przylatywała na
każde jego skinienie, zawsze była pierwsza w jego sypialni, gdy wracał ze
swoich misji i zawsze puszczała go na nie bez protestów.
Reaching as I fall
I know it's already over now
Nie zawahał się. Wiedziała o tym.
O wszystkim wiedziała, choć nie znała szczegółów całego incydentu. Słyszała
pogłoski, niczym niepotwierdzone plotki. Widziała nawet tych cholernych
gówniarzy w łapach Hoja, który jak ten sęp korzystał z okazji. Podobno to oni
załatwili Sephirotha. Jak było dokładnie, tego Yoru nie wiedziała. Dotarło
jednak do niej, że nic już nie będzie tak jak kiedyś.
Nothing left to lose
Loving you again
O nic nie pytała. Nic jej już nie
obchodziło. Szlajała się po Midgarze przez całą noc. I mordowała każdego, kto
choćby spojrzał na nią krzywo. Shinra zasłużyła sobie, żeby jej błąd narobił
jej czarnego PRu. Stworzyli ją, porzucili, dali i zabrali wszystko. Nawet ona
wiedziała, że tak się nie robi. Stworzyli monstrum, niech teraz zmierzą się z
tego konsekwencjami.
Śmiała się, kiedy przyszli po nią
Turks. Dwóch chyba zabiła, kilku na pewno poważnie uszkodziła. Nie była pewna.
To ten amok, w który zawsze wpadała w czasie walki. Tylko wtedy coś czuła. I
łóżku z Sephirothem. Ale jego już nie było, więc mordowanie było jedynym
dowodem, że jeszcze żyła, choć już była martwa.
– Myślisz, że się obudzi? –
Usłyszała czyjś głos.
Znajomy. I bardzo irytujący.
Reno.
Odpowiedzi nie było.
– No weź, leży tu już trzeci
tydzień, a przecież wszystko z nią w porządku.
– Tak myślisz? – Kobiecy głos.
Elena.
– No a nie?
– Ona już nie ma po co żyć.
Yoru miała ochotę się roześmiać.
Jakby Turks wiedziała, co to znaczy. Oni byli tylko pionkami.
– Jeszcze się przyda. – Tego
głosu początkowo nie poznała. – Jest mi potrzebna żywa.
Dopiero po chwili dotarło do
niej, czyja dłoń głaszcze ją po głowie. I nie było w tym czułości, a tylko
wyrachowanie, które nawet ona była w stanie wyczuć. Rufus Shinra. Jej brat
przypomniał sobie o jej istnieniu.
Yoru nigdy nie płakała, ale
wiedziała, że teraz po jej policzkach płyną łzy. Nie była tylko pewna, co
oznaczają.
I know it's already over, already over now
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz