niedziela, 17 listopada 2019

"Wszystko skończone"




You never go

Słyszała miarowe pikanie, choć początkowo nie potrafiła ustalić, czym jest ten irytujący dźwięk brzmiący w jej uszach. Czuła, że ma ciężkie ciało, nie mogła poruszyć choćby powieką. Jak do tego doszło? Nie pamiętała. Dookoła była tylko pustka, której nie potrafiła zapełnić chociażby własnym imieniem. Było tylko to pikanie, które doprowadzało ją do szału.
Poczuła, jak ktoś przesuwa dłonią po jej głowie, jakby poprawiał jej włosy. Pamiętała ten gest. Tak nic nieznaczący, choć w rzeczywistości czuły. Jedyna czułość, na jaką było go stać, nim oszalał.
Sephiroth.
Wiedziała, że to nie on. Sephiroth odszedł, tak jak odszedł Angeal i tak jak odszedł Genesis. Tylko z większym hukiem. A ona została sama.

You're always here
(suffocating me)

Nie rozumiała, czym jest śmierć, choć tyle razy zabijała. SOLDIER 1st Class nie mogli tak po prostu umrzeć. Byli niezniszczalni, nikomu nie musieli się kłaniać. To wszystko zdawało się głupim żartem godnym tego pojebanego Reno. Przecież wrócą i znów będą ją traktować, jak śliczną maskotkę, która szczeka głośno, a nie jest w stanie zagryźć nikogo.
Pamiętała to ostatnie spojrzenie Sephirotha, którym obdarzył ją przed wyjazdem do Nibelheim. Już wtedy coś z nim było nie tak, ale sądziła, że chodziło tylko o utratę przyjaciół. Przecież zawsze byli razem, choć to właśnie Sephiroth był najjaśniejszą gwiazdą Shinry.
A teraz nie było żadnego z nich.

Under my skin
I cannot run away
Fading slowly

Przypomniała sobie, dlaczego tu leży. Aż miała ochotę się roześmiać z własnej głupoty. Wreszcie poznała rozpacz. Jej gorzki smak palił gardło i przełyk jak mocny, tandetny alkohol pity w podrzędnych barach Migdaru. Jednak nawet to nie pozwoli jej nigdy zapomnieć. Miała tak niewiele, a i tak wszystko straciła. Ile by dała, żeby ta trójka stała teraz nad jej łóżkiem, Sephiroth z uśmieszkiem politowania, Genesis z gotowym cytatem z “LOVELESS’a”, a Angeal tak po prostu, z tą swoją powagą. Mogłaby wtedy otworzyć oczy i warknąć:
– Jak długo zamierzacie stać nad moim łóżkiem jak banda zboczeńców?
Wiedziała, że to nie zrobiłoby to na nich wrażenia. Nigdy nie robiło, przeklęci SOLDIER 1st Class. Tak cholernie perfekcyjni, a jednak zniszczyli się sami. Od środka. Ją też to czeka.
Wiedziała o tym od dawna, jeszcze zanim Genesis dostał szajby. W przeciwieństwie do nich była błędem, nic nieznaczącą porażką, której nikomu nawet nie chciało się zabijać. Wiedziała, że jej ciało zniszczeje, a umysł cofnie w rozwoju. I to nawet nie miała być starość. Dla niej nie było przyszłości, więc nawet nie próbowała śnić o czymś innym, korzystała z tego, co miała, udając, że pozostało w niej jakieś człowieczeństwo.

I'd give it all to you
Letting go of me

Udawała nawet miłość, tak dla zabawy. Dla miłości byłaby przecież w stanie poświęcić wszystko. Ale ona nie umiała kochać. Była jak ten wierny pies, to tylko przywiązanie, potrzeba bycia dostrzeganą, pożądanie. Dostała to wszystko, choć robiła z siebie idiotkę. Zabawka Sephirotha. Niedościgniony ideał zainteresował się pokracznym błędem Shinry? Śmiechu warte. Przynajmniej miał w sobie tyle przyzwoitości, by nie drwić jej prosto w twarz. Dał jej to, czego chciała. W zamian przylatywała na każde jego skinienie, zawsze była pierwsza w jego sypialni, gdy wracał ze swoich misji i zawsze puszczała go na nie bez protestów.

Reaching as I fall
I know it's already over now

Nie zawahał się. Wiedziała o tym. O wszystkim wiedziała, choć nie znała szczegółów całego incydentu. Słyszała pogłoski, niczym niepotwierdzone plotki. Widziała nawet tych cholernych gówniarzy w łapach Hoja, który jak ten sęp korzystał z okazji. Podobno to oni załatwili Sephirotha. Jak było dokładnie, tego Yoru nie wiedziała. Dotarło jednak do niej, że nic już nie będzie tak jak kiedyś.

Nothing left to lose
Loving you again

O nic nie pytała. Nic jej już nie obchodziło. Szlajała się po Midgarze przez całą noc. I mordowała każdego, kto choćby spojrzał na nią krzywo. Shinra zasłużyła sobie, żeby jej błąd narobił jej czarnego PRu. Stworzyli ją, porzucili, dali i zabrali wszystko. Nawet ona wiedziała, że tak się nie robi. Stworzyli monstrum, niech teraz zmierzą się z tego konsekwencjami.
Śmiała się, kiedy przyszli po nią Turks. Dwóch chyba zabiła, kilku na pewno poważnie uszkodziła. Nie była pewna. To ten amok, w który zawsze wpadała w czasie walki. Tylko wtedy coś czuła. I łóżku z Sephirothem. Ale jego już nie było, więc mordowanie było jedynym dowodem, że jeszcze żyła, choć już była martwa.
– Myślisz, że się obudzi? – Usłyszała czyjś głos.
Znajomy. I bardzo irytujący. Reno.
Odpowiedzi nie było.
– No weź, leży tu już trzeci tydzień, a przecież wszystko z nią w porządku.
– Tak myślisz? – Kobiecy głos.
Elena.
– No a nie?
– Ona już nie ma po co żyć.
Yoru miała ochotę się roześmiać. Jakby Turks wiedziała, co to znaczy. Oni byli tylko pionkami.
– Jeszcze się przyda. – Tego głosu początkowo nie poznała. – Jest mi potrzebna żywa.
Dopiero po chwili dotarło do niej, czyja dłoń głaszcze ją po głowie. I nie było w tym czułości, a tylko wyrachowanie, które nawet ona była w stanie wyczuć. Rufus Shinra. Jej brat przypomniał sobie o jej istnieniu.
Yoru nigdy nie płakała, ale wiedziała, że teraz po jej policzkach płyną łzy. Nie była tylko pewna, co oznaczają.

I know it's already over, already over now

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz