niedziela, 10 listopada 2019

"Stróże" Jakuba Ćwieka


Tytuł: Stróże
Autor: Jakub Ćwiek
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: SQN imaginatio
Data wydania: 6 czerwca 2018

Każdy z nas ma swojego anioła stróża. Tak nam mówią, gdy jesteśmy dziećmi. Ale co jeśli Bóg zostawił swe zastępy, a ilość ludzi się tak zwiększyła, że stróży jest za mało? No cóż, wtedy trzeba innych sposobów. I tak w świecie wykreowanym przez Jakuba Ćwieka do roli stróży przysposabia się chórzystów. Ale że porządek musi być, powstała W.I.N.A. – organ służący do sprawdzania i ewentualnego karania stróży, którzy przekroczą swoje kompetencje, a takich jest wielu, odkąd w pobliżu grasuje pewien nordycki bóg.
Nie czytałam „Kłamcy”, ale ta książka nie jest stricte częścią tamtego cyklu, więc można śmiało czytać ją jako samodzielny tom opowiadań. Bo tym też jest. Klamrą spinającą kolejne opowiadania są bohaterowie: Zadra, Butch i właśnie Loki, za którym nie wszyscy przepadają, ale zawsze się jakoś wywinie. Do tego mamy też wrocławskiego policjanta, Jakuba Ryjka, którego ogłoszono w niebiosach świętym, choć nadal stąpa twardo po ziemi. Właśnie, Wrocław. Śmieję się, że to miasto było mi pisane, bo nim się tu jeszcze przeprowadziłam, przychodziły do mnie książki dziejące się w tym mieście, choć niekoniecznie z takim zamysłem je wybrałam.
Wracając jednak do samych opowiadań, są lekkie i przyjemne, choć nie zostają długo w głowie. Ot zbiór zabawnych historii, czasem bardziej fantastycznych, czasem bardziej kryminalnych, w których prym wiodą nadnaturalne byty, a ludzie najczęściej nie wychodzą na tym zbyt dobrze. Wszystko rozbija się o to, że Butch próbuje dorwać Lokiego, a ten i tak się wywinie. Panowie za sobą nie przepadają, a sam anioł jest dość tajemniczą postacią. Pewnego dnia się po prostu pojawił i był, do tego można go nazwać wyszkolonym żołnierzem, choć wiele kart jego przeszłości jest ścisłą tajemnicą.
Współpracujący z nim Zadra dawniej był stróżem, więc robi za tego „dobrego glinę” w duecie. Mam wrażenie, że na tle Butcha został słabiej wykreowany, jednak to jego partner dominuje w opowiadaniach.
Dopiero końcówka pokazuje, że wszystkie te zdarzenia mają głębszy sens i są jakoś połączone, jednocześnie autor zapowiada kolejny tom przygód tychże bohaterów. I to nieco intryguje, bo też wygląda to na grubszą sprawę.
Do tego „Stróże” mają dodatek w postaci opowiadania, w którym występują bohaterowie różnych uniwersów Ćwieka, więc jest Loki, są Zagubieni Chłopcy, jest też Dreszcz. I to opowiadanie czytało mi się znacznie lepiej i bawiłam się świetnie. Może dlatego, że „Chłopców” czytałam i polubiłam już wcześniej, a co za tym idzie, tęskniłam za tamtym uniwersum.
„Stróże” nie są książką wybitną, niczego też w życiu nie zmienią. Są za to lekkim oderwaniem od codzienności w leniwe popołudnie przy herbacie, a dla fanów „Kłamcy” kolejnym spojrzeniem na uniwersum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz