czwartek, 21 listopada 2019

"Obrońcy Królestwa" Mai Lidii Kossakowskiej


Tytuł: Obrońcy Królestwa
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Gatunek: fantasy
Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza RUNA
Data wydania: 2003

Anioły są wdzięcznym tematem dla pisarzy, a gdy mówimy o polskich twórcach, nie sposób nie wspomnieć o Mai Lidii Kossakowskiej, która o aniołach pisze dużo i często. Od lat zabierałam się za jej twórczość, obiecując sobie, że to na pewno w tym roku wreszcie usiądę do książek tej pani. I w końcu w moje łapki trafił zbiorek „Obrońcy Królestwa”.
Ja bym tego nie nazwała powieścią, bo też każdy z „rozdziałów” dzieje się w innej przestrzeni czasowej, zaś wspólne są świat przedstawiony i bohaterowie. Sporo tu zastępów anielskich z archaniołami na czele, ale także druga strona medalu także gęsto i często stara się zwrócić uwagę czytelnika. I całkiem nieźle im to wychodzi. Jedni i drudzy całkiem nieźle koegzystują, hołdując zasadzie, że światło nie może istnieć bez mroku, a nawet ci teoretycznie źli potrafią być sympatyczni i cieszyć się szacunkiem drugiej strony.
To właśnie bohaterowie są najmocniejszym punktem pisarstwa pani Kossakowskiej. Dobrze wykreowani, wielowarstwowi, charakterni i trzymający się zasad bardziej lub mniej podbili moje serce. Moimi faworytami bezsprzecznie zostali Daimon Frey oraz Asmodeusz, najlepszy przyjaciel Lucyfera i zapalony malarz. Zresztą o bohaterach „Obrońców Królestwa” można by mówić w nieskończoność, ale nie będę Wam psuła zabawy samodzielnego odkrywania uroków anielskich zastępów.
Fabularnie też jest tu wszystko ujęte. Nie zatrzęsło to moim światopoglądem, ale czytało się dobrze, każda kolejna opowieść wciąga i wywołuje emocje. Czasami brak oczywistości, wielu rzeczy można się jednak domyśleć. Dialogi są żywe, barwne, ale też nie przesadzone. W ogóle styl pani Kossakowskiej jest przyjemny dla czytelnika – nie ma tu ani przeważających opisów ani prostackiego języka, ma to swój charakter.
Wciąż mi się marzy nieco dłuższa przygoda z prozą tej pani, ale wiecie, jak to jest, tak wiele książek, tak mało czasu. Zbiorki opowiadań mają to do siebie, że nie zajmują aż tak wiele czasu jak pełnoprawne powieści, więc cieszę się, że trafiłam na „Obrońców Królestwa”, bo to mnie przekonało, by nadal dążyć do tego, by zabrać się za książki pani Kossakowskiej. A tych jest coraz więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz